Kompleks Jawornik

    Kompleks Jawornik to jedna z mniej znanych i bardziej tajemniczych części Riese. Położony z dala od centrum budowy jednak ściśle z nią związany i połączony siecią dróg i linii kolei wąskotorowej. Część naziemna kompleksu była mocno rozwinięta jednak obecnie większość budowli uległa zniszczeniu. W materiały budowlane obiekt zaopatrywany był z bocznicy kolejowej w Olszyńcu z którą połączono go linią kolei wąskotorowej. Część podziemną kompleksu stanowi 7 sztolni wydrążonych na południowo-zachodnich zboczach Działu Jawornickiego. Nie wszystkie wyrobiska są ze sobą połączone, licząc ze wschodu j 01na zachód sztolnie 1,3,5 i 7 to krótkie chodniki kończące się przodkami, najciekawszym z tych wyrobisk jest niewątpliwie sztolnia nr, 7 w której znajduje się nietypowy odcinek betonowego stropu. Całkowitym ewenementem jest natomiast sztolnia nr, 6 w której znajduje się para potężnych gazoszczelnych drzwi. To jedyny taki przypadek na całym terenie Riese, niestety za drzwiami po około 30 metrach chodnika powstał spory zawał. Skała w której wydrążona została sztolnia jest bardzo słaba i niestabilna dlatego nie można stwierdzić czy zawał jest sztuczny czy też naturalny. Ponadto fakt, że sztolnia jest w znacznym stopniu zalana wodą i niema możliwości jej odwodnienia wyklucza jakiekolwiek prace eksploracyjne w tym miejscu.
    Naszą uwagę natomiast zwróciła zasadnicza część kompleksu, czyli zespół wyrobisk chodnikowych pomiędzy sztolniami 2 i 4 a dokładnie okolica sztolni nr 4. Która zawsze uchodziła za celowo i bardzo dokładnie zamaskowaną, co więcej miała być oddzielnym wyrobiskiem i prowadzić do całkowicie nieznanego obiektu. Ponadto początkowy odcinek sztolni do którego obecnie można się dostać przez strome zapadlisko powstałe na stoku góry posiada ślady bardzo nietypowej obudowy, otóż nie są to drewniane bale a bardzo masywne kantówki do dzisiaj nie spróchniałe, tak więc zapowiadało się bardzo ciekawie. Prace w tej okolicy zaczęliśmy od zbadania wąskiego szybiku, który znajduje się na niewielkiej platformie na stromym zboczu wysoko nad sztolnią nr 4 pod koniec maja 2007. Ma on zaledwie 50-60cm średnicy i był zgłębiany za pomocą dużej wiertnicy podobno przez firmę z Rumuni oczywiście na zlecenie budowniczych Riese. Po dotarciu na miejsce naszym oczom ukazało się niewielkie grząskie zapadlisko, po godzinie pracy j 02udało się oczyścić wylot szybiku, niestety po około 3m był on zasypany. Jednak mała średnica szybu dawała duże szanse, że jest to jedynie korek więc zdecydowaliśmy się na próbę jego sforsowania. Dalsze prace zaczęliśmy od zabezpieczenia wylotu szybu drewnianym szalunkiem z klapą żeby uniknąć osunięcia się wierzchniej warstwy ziemi i wyeliminować zagrożenie że ktoś postronny mógł tam przypadkiem wpaść. Następnie za pomocą ręcznego świdra zaczęliśmy przebijać się przez korek. Kiedy osiągnęliśmy 5m głębokości konieczne okazało się pompowanie powietrza do szybu rurą żeby zapewnić kopiącemu swobodne oddychanie. W ciągu następnych kilku wyjazdów w to miejsce przebiliśmy kilka korków dzieliły je niestety tylko luki około metrowej wysokości. W końcu szyb osiągnął głębokość 11m i ku naszemu zaskoczeniu na dnie pojawiła się woda. To jednoznacznie wskazywało że szybik jest ślepy i pozbawiło nas wszelkich złudzeń. W dno wbiliśmy jeszcze pręt o długości 5m, czyli ma on co najmniej 16m głębokości, następnie szybik został całkowicie zasypany. Po co wykonano taki odwiert? To chyba na zawsze pozostanie tajemnicą. Kończąc ten etap prac wykonaliśmy dokładny plan wyrobisk sztolni 2 i 4 z uwzględnieniem wylotu szybu, pomiary wykonał profesjonalny kartograf jaskiniowy, więc jestem spokojny o ich poprawność. I tu nie obyło się bez niespodzianek, okazało się bowiem że plan Mariusza Aniszewskiego jest błędny i mocno odbiega od stanu rzeczywistego. Chodzi mi tu przede wszystkim o sztolnie nr 4, nie jest ona niezależnym wyrobiskiem. Z naszych pomiarów wynika jasno, że sztolnia nr 4 kieruje się wprost na chodnik zakończony zawałem, do którego można dotrzeć od strony sztolni nr 2 i niewątpliwie jest jego przedłużeniem. Rozczarowuje też lokalizacja szybiku na tle reszty wyrobisk. Miał się on znajdować daleko za znaną częścią kompleksu natomiast w rzeczywistości od najdalej wysuniętego przodka dzieli go niespełna 20m.
j plan    Kolejny raz w tą okolice zawitaliśmy dopiero pod koniec lutego 2008 z zamiarem ostatecznego wyjaśnienia tajemnicy sztolni nr 4, bo mimo wszystko między zawałami brakowało około 50m chodnika. Po długim wahaniu podjęliśmy decyzje o próbie dostania się do nieznanej części wyrobisk przez zawał od strony sztolni nr 2. Odstraszał on zawsze eksploratorów ze względu na bardzo duże głazy zaklinowane w górnej części komory która powstała w korytarzu po zawaleniu się stropu. Żeby prowadzić w tamtym miejscu jakiekolwiek prace fakt głazy trzeba było usunąć. Zadanie nie łatwe i niebezpieczne, ale udało się nam opracować metodę stosunkowo mało ryzykowną. Za pomocą j 03stalowej liny i wyciągarki zaczęliśmy ściągać   kolejno wszystkie obluzowane skały i wreszcie pod koniec dnia mogliśmy już bezpiecznie wejść na zawał. Wtedy sprawa stała się technicznie dosyć prosta, z pomiarów wynikało że żeby pokonać zawał musimy wykonać na jego szczycie w miejscu najbardziej wysuniętym w stronę domniemanych nieznanych wyrobisk wykop o głębokości około 3-3,5m. Nadeszła kolejna sobota i z zapałem zabraliśmy się do pracy. Urobek stanowiły drobne okruchy skalne i ogromne głazy które jednak łatwo dawało się rozkruszyć ponieważ skały w tym miejscu mają wiele przewarstwień i przez to są bardzo słabe. Kiedy otwór zaczął nabierać głębokości okazało się że nie potrzebujemy nawet żadnego szalunku ponieważ spore bloki skalne pomiędzy którymi udało nam się kopać są na tyle stabilne że nie trzeba ich niczym wzmacniać. Im głębiej schodziliśmy tym większe szczeliny pojawiały się miedzy skałami jeszcze bardziej nas motywując. Wreszcie po serii kilku sobotnich wyjazdów 29 marca po usunięciu dosyć sporego kamienia moim oczom ukazała się drewniana obudowa nieznanego dotąd odcinka sztolni nr 4. Radość była ogromna, w końcu nie co dzień odkrywa się nowe wyrobiska tym bardziej jeśli chodzi o Riese! Szybko wsunąłem się przez wąski zacisk do wnętrza korytarza, przede mną fragmenty bardzo solidnej obudowy i po kilku metrach duży obwał. Wspinamy się na niego i schodzimy po drugiej stronie, znów widać wielkie drewniane stropnice wsparte na podwójnych podporach. Dno sztolni jest zagruzowane i nie da się stwierdzić czy znajdują się tam tory lub lutnia. Po kilku j 04kolejnych metrach niestety znajduje się następny zawał. Po chwilach euforii przychodzi czas na analizę tego co znaleźliśmy i przemyślenia. Następnego dnia nasz kartograf dokonuje dokładnego pomiaru wyrobiska i okazuje się że to cały brakujący odcinek sztolni, czyli łącznie z przekopanym zawałem około 40m. A zawał do którego dotarliśmy na końcu to ten sam który powstał w początkowym odcinku sztolni nr 4 i objawił się zapadliskiem na powierzchni. Taki wniosek nasuwa się sam, ponieważ te miejsca dzieli od siebie zaledwie około 10m. To wszystko? Otóż moim zdaniem tak. Więc skoro w sztolni nie było nic niesamowitego to, czym wyjaśnić jej maskowanie? Mam pewną teorie... Otóż podczas drążenia sztolni nr 4, okazuje się że skała jest w tym miejscu wyjątkowo niestabilna i krucha. W końcu samoistnemu zawaleniu ulega wylot sztolni i kilka pierwszych metrów wyrobiska. W związku z dużym prawdopodobieństwem wystąpienia kolejnych zawałów budowniczy odstępują od udrożnienia sztolni i rezygnują z tego wyrobiska. W miejscu wylotu powstaje spore zapadlisko, a ma tam przebiegać linia kolei wąskotorowej, więc lej zostaje zasypany a następnie kładzione są tory. To, że przebiegała tam wąskotorówka potwierdza odnalezienie kilku gwoździ do mocowania szyn tuż za sztolnią nr 4 w stronę sztolni nr 5. Podsumowując: najprawdopodobniej to, co wszyscy uważaliśmy za efekt maskowania było po prostu nasypem kolejowym, czyli najprostsze rozwiązanie okazało się być tym właściwym. Myślę, że omówiłem wszystkie ciekawe sprawy związane z tą częścią Riese a nasze prace przyniosły odpowiedzi na wiele ważnych pytań.

Aust

FOTOGRAFIE