Nowa sztolnia w masywie Chełmca

    Wałbrzych, jedno z dolnośląskich miast położone wśród sudeckich lasów i wzgórz. Samo miasto jak i jego najbliższa okolica, od stuleci kojarzone było z działalnością górniczą. W niewielkich ilościach wydobywano tutaj rudy ołowiu, złota czy srebra, baryt a nawet przez kilka lat uran. Jednak wałbrzyskie górnictwo to przede wszystkim wydobycie węgla, a pierwsze kopalnie tego surowca powstawały tutaj już przeszło 500 lat temu. Tętniący niegdyś życiem Wałbrzych dzisiaj już cichy i nieco zapomniany, ale nadal skrywający wiele tajemnic...
    Nad rozciągniętym prawie na długości dziesięciu kilometrów miastem góruje kopulasty masyw Chełmca, wznoszący się   na wysokość 851 m n.p.m. Zbudowany ze skał magmowych a dokładniej permskich porfirów szczyt praktycznie pozbawiony jest śladów działalności górniczej. Jednak rozmaite kopalnie i sztolnie otaczają go ścisłym pierścieniem ze wszystkich stron. I to właśnie tu, u podnóża Chełmca udało nam się odnaleźć bardzo ciekawe i obiecujące miejsce. Masyw od wschodu obiega nasyp po dawnej linii kolejowej łączącej niegdyś Wałbrzych z Boguszowem. Nieopodal niego natrafiliśmy na ch 01ch 02miejsce, z którego dość intensywnie wypływa woda. Kilkanaście metrów dalej na południowy zachód docieramy do zapadliska na dnie którego znajduje się odsłonięta ceglana obudowa jakiegoś korytarza z zarwanym stropem, tak że można zajrzeć do środka. Niestety już po wstępnych oględzinach okazało się, że wąski chodnik jest praktycznie całkowicie zamulony. A po kilku metrach strop jest pogruchotany i mocno zaciśnięty - tędy do środka się nie dostaniemy, ale nie zamierzaliśmy się poddawać. Po przestudiowaniu map górniczych tego obszaru okazało się, że rzeczywiście w miejscu, do którego dotarliśmy znajduje się sztolnia. Ale nie jest to typowa sztolnia kopalniana, ponieważ nie budowano jej w celu prowadzenia wydobycia ani węgla ani czegokolwiek innego. W terminologii niemieckiej takie wyrobiska określano mianem "Wasser Rösche", co można by tłumaczyć jako sztolnię wodną myloną często z odwadniającą. Sztolnie wodne w przeciwieństwie do odwadniających gromadziły wodę a nie ją odprowadzały. Tego typu obiekty pełniły rolę podziemnych ujęć wody, a budowano je najczęściej w miejscach najbardziej zawodnionego górotworu. Bardzo możliwe, że ta sztolnia zaopatrywała w wodę oddalony o zaledwie kilkaset metrów szyb "Hochwald". Który prawdopodobnie posiadał początkowo parową maszynę wyciągową, a tego typu urządzenie na pewno potrzebowało niemałych ilości wody. Tak więc w pewien sobotni, lipcowy poranek udaliśmy się w rejon wylotu sztolni z planem dostania się do jej wnętrza. Jak wynikało z naszych wcześniejszych oględzin przywylotowe partie wyrobiska są niemal całkowicie zamulone. Na szczęście początkowy odcinek sztolni przebiega na bardzo małej głębokości, dzięki czemu istniała możliwość dostania się do środka przekopem od góry, przez strop. Nie mieliśmy lepszego pomysłu, więc wytypowaliśmy miejsce, w którym wykonanie takiego przekopu dawałoby szanse ominięcia zamuliska. Chwilę potem zabraliśmy się do pracy, około południa żar lał się z nieba a my byliśmy na głębokości około metra. Kopanie szło dosyć mozolnie, ponieważ musieliśmy przebijać się przez warstwy zbitej gliny, ale dzięki temu nie było obaw, że nasz wykop się zawali. Około godziny piętnastej wbijana w dno sonda natrafiła na coś twardego. Po chwili okazało się, że to ceglana obudowa sztolni. Udało się na nią natknąć już na głębokości około 1,5m dzięki temu, że rozpoczęliśmy pracę w niewielkim wąwozie, który przechodzi bezpośrednio nad sztolnią dodatkowozmniejszając i tak niewielki dystans do wyrobiska. Szybko zabieramy się za rozkucie ceglanego stropu, cegły są już zmurszałe i ustępują dosyć che planłatwo. I pochwili otwiera się przed nami czarna czeluść sztolni, podekscytowany zaglądam do środka. Moim oczom ukazuje się wąski ceglany korytarzyk w znaczniej części zalany wodą - udało się, Jest! Oto i nasza sztolnia wodna, radość jest niemała, bo nie co dzień dociera się do obiektu w którym nikogo nie było może i kilkaset lat. Z racji tego, że jestem najszczuplejszy w ekipie to ja jako pierwszy wchodzę do sztolni. Zakładam wysokie wodery i przez wąski otwór w stropie wślizguję się do wnętrza korytarza. Moje stopy szybko napotykają na grząskie podłoże, w które zapadam się na około 70cm, taka warstwa mułu bardzo utrudnia poruszanie się. Dodatkowo pomiędzy lustrem wody a stropem jest zaledwie pół metra przestrzeni, co nie ułatwia mojej sytuacji... Świecę przed siebie, ale światło mojej czołówki ginie gdzieś w oddali, zaczynam powoli stawiać pierwsze kroki naprzód. Po kilku metrach okazuje się, że z każdym kolejnym krokiem zapadam się coraz głębiej w muł. Nie ukrywam, że przez chwilę wpadłem w lekka panikę bo zaczęło się robić dosyć groźnie. Zamiast che mapazawrócić gwałtownie przyspieszyłem, efekt tego był taki, że robiłem krok szybciej niż się zapadałem. Po chwili poczułem pod nogami jakieś belki, podesty i od tego momentu było już coraz lepiej, poziom wody zkażdym metrem był coraz niższy, muł też zanikał. Po około 50m dotarłem do dość ciekawego miejsca, jakby uskoku. Rozrywa on obudowę sztolni i przecinają w poprzek tak, że chodnik przed uskokiem jest około pół metra niżej niż jego część za uskokiem. Wydaje się, że blok górotworu w którym wydrążona została   początkowa część sztolni osunął się nieco w dół, prawdopodobnie w wyniku rabunkowej eksploatacji pokładów węgla zalegających poniżej. Mijam uskok i idę dalej, w związku z tym, że poziom sztolni znacznie się podniósł tutaj już prawie niema wody. Po kolejnych kilkudziesięciu metrach obudowa ceglana całkiem się kończy i wchodzę do korytarza wydrążonego w litej skale. Następnie mijam cienki pokład węgla i docieram do ciekawego odcinka obudowy korytarza wykonanej głownie z szyn kolejowych, stanowiących stropnicę z jednej strony osadzoną w skale a z drugiej podpartą drewnianym stojanem. Na jednej z nich udało mi się odnaleźć ciekawy napis: "HB & HV 1873" a kawałek dalej na kolejnej:   "EH & S 1866", dzięki tym datom można mniej więcej określić, kiedy sztolnia została wybudowana. Tuż za kolejnym fragmentem obudowy znajduje się następny pokład węgla, tym razem znacznie grubszy, bo mający około 40cm. Jednak nie był on eksploatowany, jedynie został przecięty podczas drążenia tego wyrobiska. Dalej chodnik ma dość regularny kształt, jak by został tak specjalnie wyciosany, za tym odcinkiem kilkanaście metrów dalej korytarz jest podsadzony urobkiem. Widać, że podsadzka jest częściowo wypłukana przez wodę, przez co spąg na ostatnich metrach sztolni gwałtownie się podnosi. Sztolnia nie jest zawalona, ale pod sam strop wypełniona drobnym urobkiem i niestety w tym miejscu nasza eksploracja dobiega końca.
    Po powrocie i analizie wykonanych podczas wyprawy pomiarów okazało się, że spenetrowaliśmy praktycznie cały główny ciąg sztolni aż do okolicy szybu wodnego. Niedostępna pozostała północno-zachodnia odnoga długości około 150m, jednak kolejne dwie wyprawy wykluczyły możliwość dostania się do tych partii obiektu. Okazało się bowiem że szyb wodny którym mieliśmy nadzieje dostać się do niedostępnej części wyrobisk jest niestety całkowicie zasypany. Ogółem odkryta przez SGE sztolnia jest drożna na odcinku 170m, co stanowi około 50% całości. Po zakończeniu prac eksploracyjnych wejście do sztolni zostało zabezpieczone tak żeby nie stwarzało zagrożenia osobom postronnym, zasypany również został odsłonięty podczas naszych prac wylot szybu wodnego. 

Aust

FOTOGRAFIE