Schron na ulicy Pocztowej

    Wałbrzych w latach 40 XX wieku był jednym z większych zagłębi przemysłowych III Rzeszy. Górnicze miasto przez większość wojny znajdowało się poza zasięgiem alianckich bombowców. Wraz z przebiegiem działań wojennych zaistniała potrzeba budowy schronów przeciwlotniczych dla ludności cywilnej i pracowników wielu zakładów przemysłowych. Jednym z nich miał być ten na rogu ulic Charlottenbrunner i Post Strabe (dziś 11 Listopada i Pocztowa) wydrążony w masywie Vogelskoppe (dziś Ptasia kopa).
    Miejsce to nie zostało wybrane przypadkowo. Niemiecka doktryna obrony cywilnej nakazywała budowę tego typu   obiektów pod parkami, cmentarzami, obiektami sakralnymi czy też zabytkami. Takie umiejscowienie miało za zadanie odwracać uwagę przeciwnika. Masyw Ptasiej Kopy nadawał się do tego celu idealnie, na mapie z 1944 roku widzimy iż znajdował się tam park oraz cmentarz (plan 1). Dodatkowym argumentem przemawiającym za budową właśnie w tym miejscu była tzw. "Lodownia" (Eiskeller). Istniejąca na ulicy Pocztowej 4 firma Herbert & Sohn zajmowała się handlem węglem i pyłem węglowymsp plan1. Od 1920 roku trudniła się obrotem nawozami sztucznymi¹. Na jej potrzeby w zboczu za magazynami firmy wykuto sztolnię o długości 35 metrów. Sztolnia ta posiadała obudowę ceglano - kamienną i służyła jako dodatkowa powierzchnia składowa. Schron miał być wybudowany w krótkim czasie, dlatego postanowiono wykorzystać istniejący już obiekt.
    W pierwotnych założeniach projektowych schron miał posiadać aż sześć wejść: A, B, C, D od strony ul Pocztowej oraz E i F od strony cmentarza (plan 2). We wszystkich korytarzach przewidziano pełną obudowę ceglaną. Każde z wejść po początkowym odcinku sztolni o długości ok. 30 metrów miało posiadać zaporę przeciwuderzeniową. Wokół niej budowano obejście, w którym znajdowała się grodź gazoszczelna. Taki układ miał w pełni chronić osoby znajdujące się w środku. Przy wybuchu bomby bezpośrednio przed wejściem do schronu, główną falę uderzeniową pochłaniała zapora a reszta miała zostać rozproszona w obejściu. Z tego też powodu korytarz obejścia prostopadły do wejściowego jest dłuższy od pozostałych. Natomiast gródź zapewniała ochronę przeciw atakowi chemicznemu i zapyleniu powietrza.
    Budowa schronu rozpoczęła się w 1944 roku. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała ambitny projekt budowniczych. Szybko zbliżająca się Armia Czerwona, porażki na wszystkich liniach frontu oraz brak wszelkich surowców zmusiły władze do drastycznych cięć wydatków na potrzeby obrony cywilnej. W tej sytuacji powstał nowy plan schronu, tym razem zaprojektowano tylko trzy sztolnie: A-B, C-D i E-F (plan 3). Wszystkie znajdowały się od ulicy Pocztowej i tylko jedna z nich: C-D posiadała planową zaporę przeciwuderzeniową i grodź gazoszczelną. Budowa miała być prowadzona szybko i jak najmniejszym kosztem. Jednak nie obyło się bez komplikacji, nigdy nie rozpoczęto drążenia chodnika E-F, nieznana jest dokładana przyczyna tej decyzji. Mogło się to wiązać z kolejnymi cięciami budżetowymi lub problemem technicznym. Mianowicie sztolnia E-F miała się znajdować bardzo blisko budynku mieszkalnego. Początkowe prace strzałowe mogłyby doprowadzić do uszkodzenia kamienicy. Budowniczy prawdopodobnie podjęli decyzję, aby najpierw wykonać odcinek C-D, co umożliwiłoby drążenie chodnika E-F od środka schronu w kierunku wyjścia. W tym miejscu urywa się linia dokumentów niemieckich. Nie wiemy czy schron został ukończony lub jak zaawansowane były nad nim prace.
sp plan23    9 Maja 1945 roku żołnierze 21 Armii Radzieckiej zdobywają Wałbrzych. Podczas wyzwolenia oddano dwa strzały z   czołgu i serię z karabinu maszynowego. Wyzwoleni Polacy i Żydzi z obozu Gross Rosen tak opisują wygląd miasta: "Panował tu idealny porządek i dominowała świeża zieleń majowa i biel kapitulacyjnych flag. Tramwaje kursowały według rozkładu a fabryki działały jak co dzień". Do końca 1945 roku, nowa władza polska organizowała swoje struktury na odzyskanych ziemiach. W pierwszych powojennych latach rozpoczęła się inwentaryzacja podziemnych obiektów na terenie miasta. To najprawdopodobniej wtedy wojskowi inspektorzy na planie schronu zaznaczyli krzyżykami dwa miejsca zawałów (plan 4 punkty a i b). Dzięki temu wiemy, że sp 01już w latach czterdziestych te zawały istniały. Dalej informacja o tym obiekcie trafiła do Ministerstwa Ziem Odzyskanych. W 1948 roku Departament Likwidacji MZO przekazuje notkę o schronie nowopowstałemu Przedsiębiorstwu Poszukiwań Terenowych: "Stary zdrój koło Wałbrzycha, Dolny Śląsk - podziemia bez bliższego określenia - zawalone "². PPT nie było zainteresowane sprawą tego obiektu i nie podjęło w nim żadnych prac. Następnie obiekt został przekazany Obronie Cywilnej. W 1970 roku dokonano kolejnej inwentaryzacji schronu. Istnieje krótka notka z tej operacji: "Schron bierny murowany, 130m od mostu na rzece Pełcznicy, powierzchnia ogólna - 381 m kw., powierzchnia użytkowa - 346 m kw., są trzy zawaliska (stan na 28.02.1970 r.)"³. Nigdy po wojnie nie podjęto próby przekopania zawałów, dlatego nie stwierdzono czy istnieją jakiekolwiek dalsze niezbadane części schronu. Późniejsze lata to już powolna dewastacja obiektu. W "Lodowni" stworzono pieczarkarnię a pozostałą część plądrowali "biedaszybowcy" poszukujący węgla. Ich działania bardzo mocno naruszyły konstrukcję mimo solidnej obudowy. Należy jednak dodać, iż ten proceder był obecny w całej powojennej historii Wałbrzycha, jednakże kiedyś było to zjawisko marginalne. Schron zasiedlili okoliczni bezdomni, narkomani i pijacy zupełnie rujnując jego wartość historyczną. W latach 90   tych Władze Miasta podjęły decyzje o zasypaniu wejścia do tego obiektu.
    W styczniu 2009 roku Sudecka Grupa Eksploracyjna postanowiła podjąć próbę rozstrzygnięcia kwestii istnienia dalszych podziemi za zawałami. Podjęliśmy decyzje, iż będziemy starali się pokonać zawał w głównym ciągu sztolni C-D. Zadanie nie należało do łatwych gdyż skały  tworzące masyw Ptasiej Kopy to łupki, zlepieńce i piaskowce. Materiał ten jest bardzo niestabilny i kruchy - nie tworzy jednolitej struktury. Mimo wszystko zawał wyglądał zachęcająco - widać sp 02było, że zaciśnięty został ceglany strop, natomiast murowane ściany ginęły gdzieś w głębi zawaliska. Pozwalało to przypuszczać, że po drugiej stronie znajdują się dalsze wykończone partie obiektu. Podczas prac zastosowaliśmy   solidną drewnianą obudowę, zapierając górną część belek o ceglaną ścianę schronu a dolną o podłoże. Otrzymany "trójkątny przekop" był odporny na nacisk materiału skalnego i umożliwiał bezpieczną pracę na przodku. Ze względu na bardzo małą ilość miejsca roboty posuwały się wolno, ok. 50 cm dziennie. Bywało, iż usunięcie większego kamienia zajmowało wiele godzin. Po ośmiu wyjazdach w to miejsce i wkopaniu się na cztery metry w głąb zawaliska sprawa stała się jasna. Ceglana ściana, wzdłuż której prowadzony był przekop skończyła się - jednak nie z powodu zawału. Okazało się, iż nigdy jej dalej nie zbudowano, świadczy o tym charakterystyczne zakończenie muru w kształcie "zębów". Prace murarskie w tym miejscu zostały wstrzymane.
    Rozwiązanie tajemnicy wydaje się być proste. Ptasia Kopa zbudowana jest z bardzo niestabilnych skał. W związku z czym budowniczy schronu nie mogli najpierw wykuć korytarzy a dopiero później postawić obudowy. Wszystko to musiało być wykonane w tym samym czasie. Odkryliśmy w jaki sposób schron był budowany, między innymi po charakterystycznych liniach łączenia obudowy. Najpierw krótki odcinek sztolni drążyli górnicy, następnie w świeżo wykutym chodniku murarze stawiali obudowę. Górotwór, w którym drążone były sztolnie jest tak niestabilny, że w niektórych miejscach wymagane było wsparcie stropu nad obudową masywnymi dwuteownikami oraz szynami kolejowymi. Wyraźnie widać, iż w obliczu nadciągającej Armii Czerwonej budowa została porzucona. Górnicy wydrążyli nową cześć chodnika jednak murarze nigdy jej nie obudowali. W wyniku tego sp plan4niezabezpieczony przodek zaczął się walić. Na przestrzeni lat zdestabilizowany górotwór zacisną jeszcze kilka metrów ceglanego korytarza. Tak wyglądający zawał rozbudzał wyobraźnie miejscowych, szybko zaczęły powstawać historie o wielkim podziemnym kompleksie i ukrytych w nim skarbach... Pozostaje jeszcze kwestia sztolni A-B czyli tzw. "Lodowni", obecnie po 35m sztolnia jest zawalona w wyniku działalności złodziei węgla. Wnioskując z raportu OC w latach siedemdziesiątych sztolnia była drożna na dłuższym odcinku. Notka z 1970 roku mówi, iż ogólna powierzchnia obiektu to 381m kw. Dziś dostępne podziemia mają razem 331 m kw. - sztolnia A-B ok. 122 m kw. i sztolnia C-D ok. 208 m kw. Zakładając, że korytarz miał 2,5m szerokości brak nam 20 metrów chodnika. Światło na tą kwestię rzuca przypadkowo poznany Pan Kazimierz, mieszkaniec jednego z okolicznych domów: "Jako mali chłopcy wchodziliśmy do tego lochu koło rzeki, po odcinku kilkudziesięciu metrów korytarz skręcał w prawo a kilka metrów dalej był zawalony." Wynika z tego, że sztolnia osiągnęła poziom pierwszego rozgałęzienia korytarzy i rozpoczęto już drążenie chodnika, który miał połączyć obie sztolnie (plan 4 punkt c). Cześć tego przekopu wykonano także od strony sztolni C-D, jednak korytarz po paru metrach jest zawalony (plan 4 punkt b). Na chwilę obecną nie można stwierdzić czy chodnik łączący obie sztolnie został wykonany w 100% czy tylko rozpoczęto jego drążenie z obu stron. Nie ma też żadnych informacji i śladów wskazujących na to aby prace w głównym ciągu sztolni A-B były kontynuowane dalej za linią pierwszego rozwidlenia korytarzy (plan 4 punkt d). Biorąc pod uwagę fakt, iż główna sztolnia obiektu, czyli C-D kończy się ślepo to jest to bardzo mało prawdopodobne.
    Schron przeciwlotniczy na skrzyżowaniu ulic Charlottenbrunner i Post Strabe nie kryje dziś tajemnic. Z zaplanowanego z rozmachem obiektu, którego szkielet stanowić miało sześć sztolni zrealizowano w wielkim pośpiechu budowę tylko dwóch, pozostawiając je w wczesnej fazie budowy. Schron nie kryje również zrabowanych przez Niemców dóbr ani nieznanych podziemi. Jest on jednak niemym świadkiem burzliwych wydarzeń z tamtych dni, świadkiem naszej wspólnej polsko niemieckiej historii. Dziś popada w ruinę a warto byłoby o niego zadbać i zachować pamięć o przeszłości.

(Aust, Wojciech Zubowicz (SGE

Przypisy:
¹ Dolny.Slask.org.pl
² Marek Lubicz-Woyciechowski "Tajemnicza działalność Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych"
³ Jerzy Delekta "Wałbrzych ul. Pocztowa", "Oblicza Historii" czerwiec 2004.

FOTOGRAFIE